Lugburz

Demoniczna wedrowka potepionych dusz

Lugburz
Lasy skryte w zmierzchu tona w mgle
demoniczny zywot prowadze,pelen chlodu,nienawisci,
to jest moje sanktuarium mizantropii
przez korony drzew przedziera sie ksiezyca blask
jestem poza czasem,posrod magii starozytnej
uslysz harmonie drzew pradawnych,
majacych poczatek przed istnieniem hebrajskich mitow
zanurz sie w nieskonczonej grzesznej madrosci
piekielnym oltarzu szalenstwa...
w ziemie wbite wlocznie ze skalpami wrogow,
majacych za przewodnik dekalog pelen klamstw
chmury burzowe wezbraly sie na niebie
czuje smak deszczu splywajacy po mym ciele,
wymieszany z krwia tych ktorzy probowali skalac nieswieta ziemie
jestem zwierzeciem,demoniczym cieniem
skrzydla nocy rozposcieram dumnie
trwajac w wiecznej bezludnej krainie
gdzie koscista wiedzma czychajaca
na pograniczu zycia zatacza kolo czasu
sierpem jak smola czarnym
konczy i zaczyna siê dusz potepionych wedrowka...

...konczy i zaczyna siê dusz potepionych wedrowka...

Encontrou algum erro na letra? Por favor envie uma correção clicando aqui!